Niewiarygodne! Byłam TAM!!!!!
Byłam na Islandii, na wyspie nie mającej nic wspólnego z przeciętnością i pospolitością.
Nawet piasek na plaży nie jest piaskiem zwyczajnym lecz popiołem wulkanicznym lub okruchami skalnymi
obsuwającymi się z gór. A góry są też niezwykłe, bo pochodzące z głębin, wieki temu panującego w tym miejscu, oceanu.
Jeśli ktoś fascynuje się różnokolorową szachownicą pól, sielskimi i jaskrawymi widokami nie zauważy w
Islandii piękna.
- Cóż pięknego jest w smugach dymu bezustannie snującego się tuż nad powierzchnią szarej ziemi ? - zapyta
amator nieskazitelnie przejrzystego i pachnącego jaskrami i fiołkami powietrza.
- Cóż pięknego jest w ziemi o kolorze sinym, czarnym, czy brunatnym, która bulgocze i wrze kojarząc się z
wielką kuchnią zastawioną saganami pełnymi szarej gotującej się polewki? - zapyta wielbiciel zielonej, wysoko
wyrosłej i falującej na wietrze trawy, porastającej połacie pól.
To prawda, Islandia to kraina niespokojna, żyjąca, jakby zawieszona na ruchomych mackach gigantycznego
potwora, drzemiącego tylko chwilowo, oddychającego jak smok oparami siarkowymi, wyrzucającego jak kaszalot
fontanny wody.
- Cóż pięknego jest w zadumie gór dźwigających brzemię wiekowej historii , w ciszy i spokoju
otaczającym niewielkie siedliska ludzkie?- zapyta miłośnik wielkomiejskiego zgiełku, uczestnik pędu masy
ludzkiej ku nieskończonemu powiększaniu zapasu dóbr.
Oczywistym jest, że autorzy powyższych pytań , już po jednorazowym kontakcie z Islandią, zostaną uznani
za intruzów i wyproszeni przez tę majestatyczną krainę niezwykłości.
Dla mnie Islandia to wywołujące zachwyt dziwo i cud natury. Cywilizacja jest tak umiejętnie spleciona z
przyrodą, że patrzący jest przekonany ,iż widzi przecudną naturalną kompozycję. Domy, przycupnięte u
podnóży gór sprawiają wrażenie, jakby chciały schronić się przed wybuchem gniewu zjawisk nieopanowanych
przez człowieka.
Islandia uczy pokory wobec sił przyrody. Pokonując górskie szlaki, często zawieszone
nad przepaścią, nie zawsze udawało mi się zachować zimną krew. Dość często na moich ramionach
dusza skowytała ze strachu, kiedy pokonywaliśmy serpentyny kamienistych, wąskich, wyboistych dróg, lub
przekraczaliśmy rzeczki, które nagle pojawiały się na naszej trasie.
A już największe emocje ogarnęły mnie, gdy trzeba było przejechać dziewiczy odcinek trasy bogatej w
rozmaite przeszkody: kamienie, strumienie w których nie można było dostrzec dna, na dodatek wszystko
to działo się nad stromą wyniosłością, której podstawy trudno było wypatrzeć.
Taka jest Islandia, tak ją
widzę po jednorazowym, dziesięciodniowym pobycie. Ale nie opisałam jeszcze pięknych wodospadów,
które spływają z gór co krok, małe i ogromne, niosące tony wody. Patrząc na nie wydaje się, jakby góry płakały
z żalu nad topniejącymi lodowcami.
Lodowce... to już inny rodzaj wrażeń. Jęzory - giganty, jakby wylewające
się spomiędzy gór stężone masy zastygłej cieczy, sięgające coraz niższych partii ziemi, dochodzące do łąk,
domostw, łączące się z jeziorami i oceanem, kruszące się i wpadające w wodę tworząc jakby baśniowe budowle.
Gdy zbliżyłam się do lodowca niemal dotykając go czołem i spojrzałam w głąb masy lodowej, zobaczyłam tak
niesamowitą strukturę, że nie pokuszę się jej opisać bo nie czuję się na siłach oddać całego charakteru
piękna tego zjawiska. Trzeba to zobaczyć - ot co.
Takie i tyle wrażeń można przeżyć tylko na tej Ziemi, na Islandii.
Steva
|