Zaprzestano poszukiwań grupy francuskich turystów. Po otrzymaniu drogą radiową wezwania do najprawdopodobniej chorej grupy 20 osób z przewodnikiem, służby ratownicze zaangażowały bardzo duże środki w namierzenie i udzielenie jak najszybszej pomocy zaginionym. Wzywający pomocy po islandzku człowiek nie przestawił się ani nie podał swojego miejsca położenia. Poinformował tylko, że wraz z dużą grupą cierpi na najprawdopodobniej zatrucie pokarmowe.
Ratownicy przeczesywali teren, z którego mógł pochodzić komunikat. Sprawdzono cały rejon objęty częstotliwością radiową, którą posługiwał się mężczyzna. Sprowadzono nawet śmigłowiec poszukiwawczy Straży Przybrzeżnej. Jednak, jak powiedziała Jónína Sigurðardóttir, zastępca komendanta policji d/s łączności, wygląda na to, że ktoś zrobił wyjątkowo głupi "dowcip". "Nie możemy z góry zakładać, że jakieś wezwanie jest kawałem. Jeżeli istnieją nawet minimalne podstawy do interwencji to my traktujemy całkowicie poważnie" - powiedziała Sigurðardóttir - "Jeżeli to rzeczywiście jest czyjś głupi dowcip, to trzeba pamiętać, że jest to czyn karalny, traktowany z całą powagą. "Zazwyczaj w tego typu sprawach, zasądza się wyjątkowo dotkliwe kary pieniężne. W tym przypadku użyto helikoptera ratunkowego, zaangażowano ponad 120 ratowników i większość sił policyjnych z całego regionu. Jónína Sigurðardóttir dodaje, że całość kosztów operacji nie jest jeszcze znana. Rzecz jasna najdroższe było użycie śmigłowca, którego sprowadzenie i użycie kosztowało ponad 750000 koron. "Wszyscy są oburzeni nie tylko głupotą tego tzw. żartu ale najbardziej tym, że postawiono na nogi siły ratunkowe, które w przypadku prawdziwego zagrożenia mogłyby nie zdążyć z udzieleniem pomocy tym naprawdę potrzebującym".
Copyright © 2003-2006 ICELAND.PL
Wszelkie prawa zastrzezone - All rights reserved
|
|