31.07.2004r.

Icelandic Geographic

Wrak statku na pustyni


Sto lat temu, dwóch lekarzy w odległej Islandzkiej krainie stanęło przed wielkim zadaniem: musiało wykonać amputacje nóg ocalałej załogi niemieckiego trawlera Friedericha Alberta, która przemierzyła Skeiðarársandur.

Skeiðarársandur i Öræfajökull są częścią ogromnego lodowca Vatnajökull w południowo-wschodniej części Islandii. Skeiðarársandur to pustynia z czarnego bazaltowego piasku uformowanego przez powodzie i erupcje Öræfajökull i Vatnajökull. Friederich Albert ugrzązł na mieliźnie właśnie we wschodniej części rzeki lodowcowej Skeiðará, blisko miejsca, gdzie obecnie jest schronienie dla marynarzy rozbitych statków.

Pod koniec czerwca 1903 roku, burza śnieżna szalała przez 2 tygodnie na odległych Islandzkich rolniczych terenach przyległych do czarnego Skeiðarársandur - wielkiej bazaltowej pustyni w południowo-wschodniej części Islandii. W końcu pogoda złagodniała, niebo przejaśniło się, a temperatura wzrosła powyżej zera. O świcie 30 stycznia, farmer z Orrustustaðir wyruszył konno na pustynie w poszukiwaniu owiec, które znalazły schronienie przed burzą. Nagle zobaczył, iż daleko w głębi pustyni coś się poruszało. Podjechał bliżej, by zobaczyć co to jest. Zobaczył coś przypominającego czołgającego się człowieka. Co to było? Oczywiście musiał być to rozbitek z jakiegoś statku, który osiadł na mieliźnie.

Czarny piaszczysty brzeg południowego wybrzeża Islandii jest cmentarzyskiem wielu statków, które rozbiły się w ostatnim stuleciu w bezlitosnych falach rozbijających się o brzeg. Rzeki lodowcowe oraz aktywne wulkany poniżej lodowca uformowały tu ogromną piaszczystą pustynię czarnego bazaltu. W mroźna i burzową noc 19 czerwca 1903 roku, trawler Friederich Albert z Bremen (Getsemunde) w Niemczech zmierzał do zarybionych wschodnich fiordów. Załoga leżała w łóżkach pod pokładem. Pierwszy mat miał wartę, wypatrywał się daleko w czarne morze. Nagle zmroziła się krew w jego żyłach, poczuł jak w tej zamieci w trawler uderzyła lodowa fala. Oblodzona fala oceaniczna uderzyła w statek, który żeglował zbyt blisko piaszczystego brzegu. Chociaż pierwszy mat próbował cofnąć statek, nie udało mu się to. Załoga wyrzucona została ze swoich łóżek poza pokład. Mężczyźni byli prawie nie ubrani, tylko w samej bieliźnie, zmuszona do zanurzenia w lodowatą ciemność. Po następnych paru godzinach, trawler zawalił się pod naporem fal, które cały czas na niego spływały. Załoga schroniła się w takielunku. Przyszedł przypływ, a oni widzieli w tym okazje dotarcia do suchego lądu. Przed świtem cała dwudziestka walczyła o życie pośród fal. Kiedy dotarli do brzegu, byli przemoczeni i wyczerpani, ale nikt nie był ranny.

Żeglarze przeżyli zimną noc na piasku. Na szczęście, światła statku omywały brzeg, co pozwoliło im zbudować prowizoryczne schronienie. Następnego dnia spojrzeli trzeźwo na tę sytuację. Byli rozbitkami na bazaltowej pustyni, otoczeni przez lodowce i rzeki lodowcowe. Wokół rozciągały się: urwisty lodowiec na północy (Skeiðarárjokull), na wschodzie wielkie wzgórza z czapami lodowymi na szczycie (Öræfajökull) i na zachodzie wielka pustynia. Przemierzyli lodowaty Atlantyk, a teraz nie mieli schronienia przed nieokiełznaną śnieżycą. Rozbitkowie byli odcięci od świata przez siły natury, bez nadziei na ratunek.

Burza szalała od paru dni, jednakże mężczyźni usiłowali przejść odcinającą ich rzekę lodowcową. Wywnioskowali (mylnie), iż ludzie muszą zamieszkiwać poniżej czapy lodowej na wschodzie, więc wyruszyli w stronę Öræfajökull. Kierowali się na zachód, była to długa i bardzo trudna drogę. Skeiðarársandur krzyżuje się z wartką rzeka lodowcową, w której zdarzał się grząski grunt. Członkowie załogi Friedericha Alberta zaczęli umierać. Leżeli zmarznięci i głodni. W nocy 27 stycznia, pierwszy mat wyruszył przez śnieżycę, opuszczając swoje schronienie. On Czuł się winny za wypadek na statku. Nigdy go więcej nie zobaczyli. Niedługo potem inżynier, który chciał odłączyć się od swoich towarzyszy i szukać drogi po drugiej stronie rzeki, został wciągnięty przez ruchome pieski, z których sam nie był zdolny się wydostać.

Rozbitkowie uświadomili sobie, że mają małą szansę się ratunek. Spróbowali zbudować prostą tratwę i zaczęli przemierzać rzekę w kierunku zachodnim, gdzie rozciągały się piaski. To była trudna podróż, zanim przemierzyli rzekę parę osób zmarło z zimna i zmęczenia. Zmarło trzech z dwudziestu mężczyzn z załogi Fredericha Alberta, a wielu z tych, którzy przeżyli było wycieńczonych i u kresu wytrzymałości.

Nową energię i nadzieję poczuli, kiedy nagle pojawił się mężczyzna na koniu, daleko po drugiej stronie rzeki lodowcowej. Było to 29 stycznia, załoga była zdana sama na siebie już przez całe 10 dni. Horror ich się jeszcze wtedy nie skończył. Jeździec nie słyszał ich zdesperowanych krzyków, ponieważ był zbyt daleko, a wiatr niósł głos w inna stronę. Jeździec zniknął. Mężczyźni jednak mieli nadzieje, że pomoc nadejdzie. Przed zmierzchem chcieli spróbować przeciąć na swojej tratwie piaszczyste ujście rzeki Hvalsíki i walczyć dalej. Późną nocą zmienili kierunek w stronę starego wraku i tam spędzili noc. Jedna z osób z załogi została znaleziona następnego ranka przez farmera. Ten biedny człowiek czołgał się przez pustynię w poszukiwaniu ratunku. Parę godzin później znaleziono całą dziewiątkę osób załogi. Wszyscy żyli. Mieli odmrożenia na rękach i stopach. Cztery najlepiej czujące się osoby pojechały konno do Kirkjubæjsrklusstur i stamtąd zostały zabrane do Reykjavíku. Miejscowi lekarze, Bjarni Jensson i Þorgrímur Þórðarson, uratowali życie pozostałych rozbitków, którzy mieli dość poważne obrażenia. Ich odmrożenia były tak duże, że cała piątka musiała mieć przeprowadzona amputacje kończyn w bardzo prymitywnych warunkach, w domu Bjarniego, farmera z Breiðabólstaður, na wschodzie Kirkjubæjarklaustur.

Chorzy żeglarze bali się operacji, mieli wątpliwości co do umiejętności wioskowych lekarzy, ale po pierwszej amputacji przekonali się do ich kompetencji. Pacjenci byli uśpieni za pomocą jedynej dostępnej metody jaka jest chloroform. Statystycznie rzecz ujmując w okresie od lutego do kwietnia przeprowadzono na Islandii 8 amputacji u pięciu mężczyzn: sześć amputacji stóp w kostce i u jednej osoby obu nóg w kolanach. August Pittke, mat - prawa noga amputowana w kostce; Heinrich Hagemeyer, mat - prawa noga amputowana w kostce; Carl Merckert, asystent inżyniera - obie nogi amputowane w kostce; Emil Lange, asystent - obie nogi amputowane w kostkach; Fritz Wutzow, asystent - obie nogi amputowane w kolanach.

Większość z tych mężczyzn to ludzi młodzi, dwudziestolatkowie. Przewieziono ich do Vík i Mýrdal, wiosek położonych 70 km na zachód od Kirjubæjarklaustur. W maju przewieziono ich do Reykjavíku skąd popłynęli do domu, do Niemiec. Po pewnym czasie lekarze z Islandii otrzymali listy od rozbitków. Kiedy dotarli do Niemiec, lekarze niemieccy nie mogli uwierzyć, iż ta chirurgiczna operacja została wykonana w Islandii. Nazwali ja "wunderschön gemacht" (wspaniała robota). Po rozbiciu Fredericha Alberta, kupiec z Reykjavíku pochodzenia niemieckiego, Ditlev Tomsen, zbudował na Skeiðarársandur pierwsze na Islandii schronienie dla rozbitków. W następnej dekadzie zbudowano więcej schronień wzdłuż niebezpiecznego południowego wybrzeża Islandii. Zapewniło to ratunek wielu rozbitkom. W dwudziestym wieku wzdłuż całego wybrzeża ponad 100 statków osiadło na mieliźnie zdradzieckich piasków.


Legendarny "Złoty Statek"

Jednym ze statków pochwyconych przez Skeiðarársandur był holenderski "Złoty Statek". Stało się to w 1667 roku, ten wspaniały żaglowiec wracała do domu, wspólnie z innym statkiem, z kolonii we wschodnich Indiach. Wyładowany był złotem, srebrem, perłami i miedzią, przyprawami i innymi skarbami.

W okolicy Szetlandów statek porwał wielki sztorm w kierunku północnej części Atlantyku. Nigdy nie dotarł do przystani. Kawałki statku dopłynęły do Wysp Owczych. 19 września statek zatonął gdzieś w pobliżu południowego wybrzeża Islandii. Załoga uratowała się, ale statek pochłonięty został przez ruchome piaski i parę miesięcy później ślad po nim zaginął. Jednak legenda o statku skarbów żyje do dziś, nie tak dawno, bo około 1950 roku poszukiwano w piaskach zaginionego statku z ładunkiem. Poszukiwania prowadzone były przez legendarnego Kristinna Guðbrandssona. Kontynuowano je przez parę dziesiątków lat. Dokładnie 20 lat temu zdawało się już, że "Złoty Statek" odnaleziono.

Pod koniec lata 1983 roku, poszukiwacze złota zeszli na piaski i za pomocą echosondy wykryli wrak statku na wysokości 20 metrów. Odwiert dawał dźwięki odpowiadające dźwiękom bardzo starego drewnianego kadłuba. Wieść o poszukiwaniach "Złotego Statku" doszła nawet do holenderskich mediów. Jakież było rozczarowanie kiedy kadłub okazał się być tylko metalowy. "Tylko", ponieważ wrak ten był wrakiem niemieckiego trawlera Fredericha Alberta. Ale niespełnionym poszukiwaczom złota należą się podziękowania, dzięki nim odżyła historia załogi trawlera. Natomiast "Złoty Statek" nadal leży gdzieś ukryty w piaskach.



Skomentuj ten artykuł na forum





Copyright © 2003-2006 ICELAND.PL
Wszelkie prawa zastrzezone - All rights reserved